Spokojnie sobie wykonywałam swoje codzienne obowiązki domowe jako pokojówka. Byłam obecnie zajęta ścieleniem łóżek, gdy nagle usłyszałam wołanie mojej pracodawczyni, które dochodziło gdzieś z niedaleka. 'Hmm o cóż tu mogło chodzić jej tym razem' - pomyślałam, i natychmiast ruszyłam swoje cztery litery w jej stronę. Przy pani Evie okazało się, że stała pewna dziewczyna, którą widziałam pierwszy raz na oczy. Uśmiechnęłam się przyjaźnie, i zapytałam o co chodzi.
Od razu padła odpowiedź, że znalazła mi kogoś do pomocy, i że mam nową nieznajomą oprowadzić po ich posiadłości, a sama dziewczyna okazała się mieć na imię Nancy. Ucieszyło mnie to, ponieważ brakowało mi jednak towarzystwa w tejże pracy, jak i poza. Bez wahania wzięłam ją za dłoń, i energicznie wymaszerowałam z nią w stronę pokoju służby. Tam również nakazałam, by założyła swój roboczy fartuch, i poczęłam kontynuować dalsze oprowadzanie. W międzyczasie jeszcze ogarnęłam, że pasowałoby jej to, gdybym odgarnęła z jej grzywkę nieco do tyłu, za ucho, i tak też po chwili zrobiłam. Moja nowa znajoma jedynie się zaśmiała, po czym wyszłyśmy z pokoju. Tam okazało się, że zastałyśmy dwóch młodych mężczyzn z białymi włosami. Jeden miał je zaczesane do tyłu, na co szczerze miałam nadzieję że go napotkam, lecz już bez zbędnych przemyśleń żeby nigdzie nie uciec myślami, przedstawiłam ich Nancy.
Gdy nowa znajoma wymieniała z nimi uściski dłoni, odniosłam wrażenie, że dostrzegam u niej dziwny wyraz twarzy, jakby coś jej nie grało. Zastanawiałam się, czy nie zapytać o co chodzi, ale jednak odpuściłam. Sama moim zdaniem, uważałam iż ten dom jak i rodzina należała do... cóż dosyć specyficznych.
- To są synowie pani Evy, Dante i Vergil...
Gdy nowa znajoma wymieniała z nimi uściski dłoni, odniosłam wrażenie, że
dostrzegam u niej dziwny wyraz twarzy, jakby coś jej nie grało.
Zastanawiałam się, czy nie zapytać o co chodzi, ale jednak odpuściłam.
Sama moim zdaniem, uważałam iż ten dom jak i rodzina należała do... cóż
dosyć specyficznych.
W międzyczasie czasie też Dante, rzucił zgryzliwą uwagą, na co jego brat blizniak Vergil jedynie wywrócił oczy, a ja sama miałam ochotę strzelić sobie facepalma. Nancy jednakże już zdążyła odpowiedzieć, że mamy ważniejsze rzeczy do roboty. Popędziłyśmy dalej przed siebie, by jak najszybciej się od nich oddalić. Zauważyłam znowu pewną tę konsternację na twarzy mojej nowej znajomej jakby nad czymś się głęboko zastanawiała. Zżerała mnie jeszcze bardziej ciekawość co ma właściwie na myśli, lecz znowu pomyślałam że może lepiej w to nie wnikać. Oznajmiłam że musimy już lecieć dalej, i tak też zrobiliśmy. Za chwilę potem jak się okazało, pożałowałam tego swojego pośpiechu, gdyż na horyzoncie objawił się trzeci (a zarazem najmłodszy) z braci Spardy, zwany, tak jak też on tego sobie życzył, V. Jak zawsze oczywiście miał przy sobie ten swój kostur, który nijak miał się do jego wieku. Przecież nie miał 70 lat, no błagam. Postanowiłam skryć się od razu za Nancy, i szepnęłam jej w skrócie, żeby się go jakoś pozbyła. Sama Nancy się mu przedstawiła, a następnie mu zwróciła uwagę o jego niecodzienny kostur. Ten jedynie również się przedstawił tym swoim mrocznym głosem, a następnie odparł, iż nosi swój kostur, bo mu się tak podoba. Mam ochotę wsadzić mu ten kostur w dupę, aż ryjem wyjdzie... - walnęłam szepcząc do mojej nowo poznanej koleżanki, a ta się powstrzymywała od śmiechu. W sumie pożałowałam mojego komentarza, bo sam V nie był jakiś najgorszy, jednakże sam cały czas zachowywał się jak taki dziwak, gdzie nie sprawiało to najlepszego wrażenia.
- Mówiłaś coś, Amelio?
Świetnie, czyli nawet to usłyszał.
- Nie, nic, nic... - udałam na poczekaniu zaraz, że mam chrypkę, by się wymigać od odpowiedzi. V westchnął, i stwierdził że pewnie jesteśmy mocno zajęte, a potem odszedł kierunkiem, którym my wcześniej podążałyśmy. Gdy już się oddalił, Nancy zaśmiała się z jego imienia. Skomentowała, że rodzice naprawdę go chyba nie musieli kochać, skoro dostał takie imię. Wyprowadziłam ją z błędu, że tak naprawdę się nazywa inaczej. Na pytanie jak ono brzmi, odparłam że jego rodzice jej odpowiedzą. V raczej nie wydawał się kimś, kto chciałby się do niego przyznawać. Następnie postanowiłam oprowadzić ją po kuchni, żeby zapoznała się z każdym zakątkiem i pomieszczeniem. Tam Nancy się zapoznała z innymi pracownikami tejże posiadłości. Potem gdy już wykonałam swoje zadanie i pokazałam swojej podopiecznej wszystko, przeszłam się do pokoju, by chwilę odpocząć po tym dniu. W połowie trasy oczywiście a jakże nie inaczej, musiałam natrafić na jednego braci Spardy, a mianowicie Dante. Naprawdę już nie miałam ochoty na żadne rozmowy, więc go wyminęłam bez słowa.
- Ale generalnie to Nancy to dobra dupa jest... - odezwał się ni to do siebie, ni to do mnie. Aż się odwróciłam w jego stronę, a tam dostrzegłam na jego twarzy lenny face. Dopiero również w tym momencie, ogarnęłam że trzyma w swoim ręku alkohol, marki Kustosz. Podniósł tenże cudowny napój i wziął tak ogromny łyk, że chyba już połowa zawartości zdążyłą zniknąć. Zastanawiałam się, skąd u niego taka nagła chęć picia alkoholu, gdyż on to raczej już bardziej należał do tych, którzy są pizzoholikami.
- Srake ma konkretną. - przy tych słowach już wydał z siebie dźwięk pijackiej czkawki. - A może obie byście chciały spędzić ze mną czas pewnego wieczora...
- Nie pij tyle Dante - odparłam jedynie, i poszłam przed siebie.
W środku tak mnie zniesmaczyła ta sytuacja, lecz zapowiadało się na to że miała zostać szybko zrekompensowana. Bowiem w oddali znajdował się nadchodzący Vergil. Gdy już zaledwie parę metrów dalej znajdował się ode mnie, kiwnęłam do niego głową.
- Zgadnij któż to niedaleko postanowił zostać alkoholikiem.
Przez chwilę był zdziwiony tym zdaniem, ale zaraz zrozumiał sens tych słów i strzelił sobie dłonią w czoło.
- Boże, nie dość że przez dłuższy czas mieliśmy zagadkę kto to wydaje rodzinny majątek, gdzie okazało się że wydaje je na te swoje jeba*e pizze, to teraz postanowił się jeszcze bardziej stoczyć, jakby wcale nie był marginesem społecznym.
Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu, przy czym czułam że mi policzki buchają. A z drugiej strony żal mi było, że dostaje pierdolca z tym swoim bratem.
- Ale tak zmieniając temat, to fajnie że doszła tutaj nowa pokojówka, im więcej osób tym raźniej. - A no zgodzę się. - tu się uśmiechnął z nieznacznym uśmiechem. - Akurat właśnie ją spotkałem w bibliotece. - oznajmił.
I tak gadaliśmy przez dłuższy czas, nie zauważając że czas ucieka przez palce. W pewnym momencie zauważyłam nadchodzącą Nancy. To mi dało do zrozumienia, że czas zaprzestania bujania w obłokach, a zapierdalania. Vergil też to ogarnął, więc rzucił żebym już szła. Tam wraz z moją koleżanką zaczęłyśmy powoli spełniać nasze zadania. Układanie sztućców, obrusa, takie tam nudy. Ale zapłata i zapewnienie zakwaterowania jednak tam była. A to się już liczyło. Po tym, musiałam na chwilę czmychnąć do innego pomieszczenia, gdzie w trakcie jedzenia usłyszałam jakieś dziwne odgłosy. Przeczucie mi mówiło, że to na pewno musiało mieć coś związanego z Dante. Mając na uwagę to, że chciałam jeszcze odnaleźć Nancy, wkroczyłam do kuchni.
Tam doznałam bardzo interesującego widoku.
Wszędzie walało się jedzenie jak nigdy, obrus był poplamiony, a winowajca tego zjawiska, wydawał się wyśmienicie bawić. V wraz z Dante rzucali do siebie bananami jak małpy, gdzieniegdzie leżały pulpety. Pani Eve wydawała się być bardzo zażenowana, a jednocześnie jakby chciała udawać że tego wcale a wcale nie widzi. Vergil to samo. Sama z tego wszystkiego ryczałam jak szalona.
- Co się stało dziewczyny ? - zapytała Eva, przerywając ten chaos.
Nancy natychmiast pospieszyła się z odpowiedzią, iż jej mąż nie będzie dziś obecny. Ta odrzekła w odpowiedzi, że możemy już sobie iść. Gdy wyszłyśmy już z kuchni, od razu obie zaczęłyśmy się głośno śmiać. Dla Nancy to było pierwszy raz takie zdarzenie, gdy była świadkiem jak Dante odwalał. A to był dopiero początek karuzeli śmiechu. Wyjaśniłam jej, że on tak zawsze, i zaproponowałam czy może chciałaby ze mną wyjść i ogarnąć wspólnie pokoje. - W sumie to chciałam iść do biblioteki. - wyjaśniła, i dodała o jakiejś książce o demonach. Na widok wyrazu mojej twarzy, pośpieszyła z wyjaśnieniem iż interesują ją takie tematy. Na to zaproponowałam, żebyśmy za jakieś cztery godziny się spotkały w jadalni. Po przystaniu na tym, sama poszłam do pokoju pokojówek. Tam postanowiłam, że urządzę dla siebie jednoosobowe hard party. Włączyłam muzykę klubową, i zaczęłam tańczyć jak nigdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz